Nowenna

Była druga połowa stycznia.
Po raz pierwszy zgromadziliśmy się wieczorem,
spełniając prośbę mamy.
Choć w głębi serca nie czułem tej modlitwy zupełnie,
przyszedłem wbrew sobie. Dla  niej.

Przez ostatnie dni patrzyliśmy jak bardzo cierpi.
Jednak Jej nadzieja związana z nowenną pompejańską była niesamowita.
Promieniała podnieceniem i radością.
Czy nie tak powinna wyglądać prawdziwa wiara?

Najciekawsze jest to, że… Dla Stasi było pewne, że nowenna zadziała i wydarzy się cud. Cud uzdrowienia. Nie dopuszczała innej opcji.

Dla nas, ludzi twardo stąpających po ziemi, uzdrowienie brzmi jednoznacznie.
Ale nie dla niej. Stasia już nie mogła cierpieć.
Za dużo było. Mimo uśmiechu na twarzy
oraz promieniowania dobrocią i troską o innych, była na granicy.
Któż z nas jest w stanie wyobrazić sobie choćby kroplę cierpienia,
jakie jej towarzyszyło przez ostatnie 5 lat?!

Bardzo chciała być zdrowa, Cieszyc się znowu słońcem,
ale za uzdrowienie uważała również odejście.
Żyła wielką nadzieją na spotkanie z Bogiem.
Zawsze powtarzała z głęboką wiarą:
„Bądź wola Twoja…”. I tak miało się stać już niebawem…

 

Rozpoczęliśmy modlitwę.
Chyba więcej było we mnie złości niż nadziei.

Choć nie obiecałem, że nowennę odmówię całą,
nie chciałem jej zasmucić. Odmówić..

Zdawałem sobie sprawę z tego, że ta nowenna przerasta moje możliwości,
i to 100-krotnie. To wielkie obciążenie – zaraz po pracy rezygnować z obiadu,
i kontaktu z dziećmi przez prawie 2 miesiące.
Zostawiać rozgrzebane obowiązki w firmie – bo przyszła pora nowenny.
Zwłaszcza, gdy nie wierzy się w cud.

Mama, która wiązała tak wielką nadzieję z tą nowenną,
zgromadziła nas wokół swojego łóżka z różańcami.
Była niesamowicie szczęśliwa.

Przez pierwsze dni, mimo niemal dramatycznego stanu,
klęczała przez cały czas trwania nowenny.
Cóż to było za świadectwo..

Kobieta wycieńczona do granic, chudziutka,
nie mająca siły wstać z łóżka o własnych siłach,
niewidoma, która nie może utrzymać nawet szklanki wody,
dostaje jakby wiatr w żagle.

Potrafi klęczeć 1,5 godziny w wyprostowanej jak struna pozycji.

Totalnie bez sensu były nasze prośby, aby chociaż siedziała na łóżku.
Nic nie pomogły. Jej wiara była silniejsza od naszej troski…